Dawno słyszałem, że "15:10 do Yumy" należy do klasyki westernu. Leciał w telewizji, to obejrzałem. I nie żałuję. Film trochę przypomina mi western Anthony'ego Manna "Naga ostroga". Podobieństwo widać przede wszystkim w znakomitym pogłębieniu psychologicznym pary głównych bohaterów: Ben'a Wade'a i Dan'a Evans'a i konfrontacji reprezentowanych przez nich postaw życiowych: z jednej strony mamy ubogiego farmera, który chce zapewnić godziwy byt rodzinie, z drugiej zaś - romantycznego bandytę, który znając problemy, trapiące farmera, będzie go stale kusił, aby zszedł z drogi prawa i uczciwości i przyjął jego ofertę. Moim zdaniem, atutem filmu jest powolny rozwój akcji i stopniowe odkrywanie prawdziwych osobowości bohaterów. Na pierwszy plan wysuwa się w tym westernie kreacja Glenna Forda, która sprawia, że mimowolnie czujemy do niego pewną sympatię. Również muzyka George'a Duninga była naprawdę świetna.
"15:10 do Yumy" to jeden z czołowych westernów psychologicznych, które dominowały w latach 50. Pozycja obowiązkowa dla miłośników gatunku.
p.s. w tym filmie był jeden naprawdę świetny dialog:
- "Twoja żona też uciekła?"
- "Tak, ale nie wiem dlaczego. Dobrze ją traktowałem, nie biłem mocno".