zapis niesamowitego wydarzenia jakim był koncert The Band z udziałem innych artystów,
ale nic więcej, płytkie pytania i na prawdę mało reżyserii. dobrze posłuchać. nie trzeba
niczego widzieć.
10/10 muzycznie
4/10 filmowo
W pełni się zgodzę. Jednak dam ósemkę "na wyrost", przez uwielbienie dla zespołu.
Chyba nie do końca to prawda. Właśnie te "płytkie pytania" dają filmowi pewną głębię.
Historia tego zespołu spleciona była z wieloma wydarzeniami politycznymi Stanów Zjednoczonych lat 60-tych i późniejszych. I to przewija się delikatnie w tle. Może dla Polaków to nie do końca tak oczywiste, ale warto spojrzeć pod tym kontem na ten obraz.
Nie bardzo rozumiem jak płytkie pytania mogą dodawać głębi. Brzmi to jak uliczny aforyzm. Dodatkowo sytuacja polityczna to dość banalna kanwa jak na taki film. I nasza narodowość nie ma z tym nic wspólnego. Po prostu płytka retrospektywa zespołów.
„Uliczny aforyzm”? A cóż to takiego? Brzmi jak jakiś bełkot bez treści.
Płytkie pytania użyłem w cudzysłowie jako twoją ocenę.
A może nie ma tu nic do rozumienia? Może wymaga trochę koncentracji i dobrej woli.
Niezauważenie, że film jest opowieścią o współczesnej historii USA z punktu widzenia muzyków, którzy byli świadkami wielu ważkich wydarzeń, o tym śpiewali i to widzieli ze sceny podczas występów.
To połączenie końca zespołu i końca pewnego czasu, buntu, kontrkultury, ruchu hippisowskiego, w życiu tych ludzi i nie tylko. To dobrze uchwycone przemijanie z bardzo poważną historią w tle.
Nie wszystko od razu musi być naukowo uzasadnione.
"► aforyzm
maksyma, sentencja, złota myśl; zwięzła wypowiedź, formułująca w błyskotliwej formie ogólne spostrzeżenie, myśl filozoficzną, moralną."
słowo "uliczny" występuje także w języku polskim w znaczeniu powszechny bądź ogólnie dostępny, w tym jednak kontekście, wraz ze słowem aforyzm stanowi eufemizm ośmieszający zdanie, do którego się odnosi. Rozumiem, że może dla kogoś brzmieć jak bełkot bez treści.
i gdzie u mnie naukowe podejście, wartość tego filmu jest jedynie kronikarska.